Odwiedziny:

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 4

Łukasz
Czekałem na tą karetkę i czekałem. Zjawili się dopiero po prawie 30 minutach.
-Czy w k*rwa nie możecie się pospieszyć? Ona umiera! Idioci, kretyni...-rzucałem w ich stronę każdym wulgaryzmem, który przeszedł mi przez głowę.
-Proszę się uspokoić. Gdzie ona jest?-zapytał funkcjonariusz.
-Mówiłem przecież, że w łazience. Czy do was k*rwa nie dociera?! Ruszcie się w końcu!-krzyknąłem
Zabrali ją do szpitala. Postanowiłem tam pojechać, no ale przecież nie będę ciągał ze sobą Sary. Zadzwoniłem do mojego Anny-żony mojego brata. Opowiedziałem jej o wszystkim i zawiozłem do niej małą. Po niecałych 20 minutach byłem już w szpitalu.
-Przepraszam gdzie znajdę...-i tu zawiesiłem się, nawet nie wiedziałem jak się nazywa-przywieziono tu dziewczynę po próbie samobójczej jakąś godzinę temu, to ja wezwałem karetkę i chciałem zobaczyć co z nią.-powiedziałem do pielęgniarki.
-Na ogół nie wolno nam mówić o stanie zdrowia pacjenta osobom z zewnątrz, ale ze względu na to, że jest pan piłkarze to zrobię wyjątek. Sala numer 114.-powiedziała szczerząc jak głupi do sera.
-Dziękuję-burknąłem i udałem się w stronę pomieszczenia. Zapukałem do drzwi i wszedłem do środka.
-Cześć-powiedziałem siadając na krześle koło łóżka, na którym leżała-Jak się czujesz?
-Znamy się?-zapytała oschle
-Nie.. to znaczy jesteśmy sąsiadami tak jakby. To ja zadzwoniłem po pogotowie i...-nie dała mi dokończyć.
-Dlaczego to zrobiłeś?!-krzyknęła
-No przecież nie przeżyłabyś gdybym cię tam zostawił.-odpowiedziałem, nie wiedząc o co jej chodzi.
-I o to chodziło. Myślisz, że jakbym chciała żyć to popełniałabym samobójstwo? Nie!
-Głupoty gadasz. Powiesz mi jak się nazywasz?-zapytałem z nadzieją, że nie dostanę po prostu w mordę.
-Marcelina. Pasuje? A teraz idź sobie, zrobiłeś to co chciałeś. Pa-powiedziała i odwróciła się w drugą stronę.
-Nigdzie nie idę.-powiedziałem stanowczo.-i nie zrobiłem tego czego chciałem, bo chciałem Ci pomóc, a ty musisz być uparta jak osioł. Łukasz jestem-powiedziałem i wyciągnąłem do niej dłoń.
-Nie rozumiesz po Polsku?! To może mam zacząć gadać po chińsku?! Co?!-krzyknęła
-Może Cię zdziwię, ale rozumiem.
-To w takim razie wypie*dalaj!-krzyknęła.-Wynoś się! I nie zawracaj mi więcej dupy!
Postanowiłem dać sobie spokój i wyszedłem z sali. Udałem się do auta i pojechałem po Sarę. Wróciliśmy od mieszkania i mała poszła od razu spać. Ja usiadłem i bezcelowo gapiłem się w sufit. Ciągle o niej myślałem. Ma chyba z 20 lat. Dlaczego chciała się zabić? Co musiało się stać? Te pytania nurtowały mnie przez całą dzisiejszą noc. Około 4 nad ranem przypomniałem sobie, że jej mieszkanie nadal jest otwarte. Jak wychodziłem zamknąłem tylko drzwi, ale nie zakluczyłem ich ani nic. Wstałem i poszedłem na górę. Widać było, że nie mieszka tu długo. W kuchni nie był prawie żadnych naczyń. Tylko kilka bardzo starych. W salonie również stara sofa, fotele, telewizor... w sypialni stała torba, a na łóżku leżał laptop. Wiem, że to nieetyczne, ale moja ciekawość nie pozwalała mi do niego nie zajrzeć. Kurde...hasło. Wpisywałem wszytko co mi przychodziło do głowy..udało się. Na pulpicie moją uwagę przykuł folder podpisany: tylko ból koi pustkę. To co tam zobaczyłem przerosło wszystkie moje oczekiwania. Spodziewałem się raczej jakiegoś pamiętnika, a tu filmiki i zdjęcia jej pociętych rąk. Przeraziłem się. Nie sądziłem, że można samemu zadawać sobie aż taki ból. Postanowiłem, że pomimo tego, że ona nie chce pomogę jej. Choćby miała mnie pobić i zwyzywać od najgorszych postaram się jej przemówić do rozsądku.


_______________________________________________________
No i jest 4. :) Ostatni rozdział fajnie komentowaliście, to teraz też tak
jak ostatnio co najmniej 5-6 komentarzy, żebym dodała nowy rozdział.

A tu macie zdjęcie Sary:

Rozdział 2

http://www.youtube.com/watch?v=CX8esaEL-3k

Marcelina
Rano gdy tylko się obudziłam szybko się ubrałam i pobiegłam do pokoju Maćka. Miałam nadzieję, że nadal tam jest. Podeszłam do drzwi i zapukała. Powtórzyłam tą czynność kilka razy. Nikt nie otwierał. Zeszłam na dół i udałam się do recepcji.
-Dzień dobry. Czy jest tu jeszcze pan z pokoju 23? Byłam z nim umówiona, ale nikt nie otwiera.-zapytałam
-Przykro mi, ale pan Maciej wyjechał z naszego hotelu około godziny temu.
-Aha. Dobrze, dziękuję i przepraszam.
-Nie ma za co.-odpowiedziała miła kobieta.
Wróciłam do pokoju, wzięłam torbę i wymeldowałam się z hotelu. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do Katowic. Miałam tam mieszkanie po mamie. Po niecałej godzinie jazdy byłam już na miejscu. Nigdy wcześniej tu nie byłam, bałam się, bo wszystko tu przypomina mamę. Postanowiłam się przełamać. Włożyłam klucze do zamka i weszłam do środka. Kiedy tylko zobaczyłam wnętrze mieszkania wróciły wspomnienia. Nie pamiętam mamy dobrze, ale niektóre chwile nigdy nie wymażą się z mojej pamięci. Ten moment kiedy to ostatni raz czytała bajkę, kiedy ostatni raz wychodziłyśmy razem na spacer.  W szafce znalazłam album. Otworzyłam go i zaczęłam oglądać zdjęcia. Kiedy przejrzałam wszystkie chciałam go odłożyć, ale moją uwagę zwrócił wielki notes. Na jego pierwszej stronie widniał napis "pamiętnik". Należał do mojej mamy. Zaczęłam go czytać. To co zobaczyłam na jednej ze stron odwróciło moje życie o 180 stopni. Ja adoptowana?! Jakim cudem? Przecież to niemożliwe! Ale wyraźnie pisało "Dzisiaj adoptowaliśmy Marcelinkę. Jest słodka. Mam nadzieję, że pokocha nas tak jak my ją". Usiadłam pod ścianą i rzuciłam wielkim notesem o ścianę. Dlaczego moi rodzice mnie oddali? Dlaczego nikt mi nic nie powiedział? Nawet Marcin! Musiał wiedzieć! Po raz kolejny przekonałam się o tym, że moje życie jest bez sensu. Nie mam dla kogo istnieć. Nikogo nie interesuje to co się ze mną stanie.
Szybko podniosłam się z podłogi i włączyłam wodę w wannie. Z kosmetyczki wyjęłam żyletkę i przejechałam nią po nadgarstku. Jednak teraz nie pomagało mi to. Nie pomagało, nie odczułam ulgi. Wzięłam leżący na blacie w kuchni nóż i wróciłam do łazienki. Weszłam do wanny i przejechałam ostrzem po żyłach. Tak samo zrobiłam w drugiej ręce. Krew spływała po moim całym ciele. Zażyłam jeszcze kilka tabletek nasennych i urwał mi się film.

Łukasz
Wróciłem do Katowic. Potrzebuje chwili odpoczynku. Spędzę ten czas tylko z Sarą. Przyjechaliśmy do mojego starego mieszkania. Nie było tu tak jak w domu w Dortmundzie, ale nie był źle. Robiłem obiad kiedy  Sara zawołała, że w łazience cieknie woda. Znowu jakaś awaria-pomyślałem. Udałem się do pomieszczenia i zobaczyłem wielką plamę na suficie. Najwidoczniej jakiś nowy sąsiad na górze zapomniał zakręcić wodę, albo coś stało mu się z rurami w łazience. Kazałem córce na mnie poczekać, a sam poszedłem  na górę. Kilka razy pukałem do drzwi, ale nikt nie otwierał, więc postanowiłem wejść sam. Pociągnąłem za klamkę, drzwi były na szczęście otwarte.
-Dzień dobry! Jest tu ktoś?-krzyknąłem.
Odpowiedziała mi głucha cisza. Było słychać tylko, że w łazience leje się woda. Podszedłem do drzwi. Były uchylone. Otworzyłem je i zobaczyłam dziewczynę leżącą w wannie. Była cała we krwi. Bez zastanowienia sięgnąłem po telefon i wybrałem numer na pogotowie.

_____________________________________________
W następnym rozdziale Marcelina i Łukasz się poznają. :)
Nowy dodam jak będzie co najmniej 5-6 komentarzy.

sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 1

Marcelina

-Dlaczego mi to robisz?!-krzyknęła z wyrzutem do ojca-Jesteś taki sam jak wszyscy!
-Zrozum, że kocham Magdę i chcę z nią być. Spodziewamy się dziecka i...-nie dane było mu dokończyć, bo  córka mu przerwała.
-Co?! Jakiego dziecka?! Tato ona ma 25 lat! Chce tylko Twoich pieniędzy!-krzyknęła rzucając szklanką.
-To już postanowione. Magda z nami zamieszka i posprzątaj tu trochę, bo będzie za godzinę.-powiedział i poszedł do salonu.
Co on sobie myśli? Nie jestem jego służącą, nie będę robić tego co mi każe. Nie dla niej. Wyszła z kuchni zostawiając rozbite naczynia na ziemi i wyjęła wielką torbę z garderoby. Spakowała najpotrzebniejsze rzeczy   , wzięła kluczyki i zapakowała ją do auta. Postanowiłam, że wyprowadzi się dopiero jak przyjdzie Magda. Nie mogła odpuścić sobie okazji, żeby uprzykrzyć jej życie. Zawsze musiała jej dogadać. To jej pomagało. Po chwili rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Pobiegła otworzyć i ujrzała nikogo innego jak Magdę.
-O proszę. Kogo ja widzę. Dzi*kę, która chce wrobić mojego ojca w jakiegoś benkarta.
-Nie mów do mnie takim tonem gówniaro.-powiedziała i weszła do domu.
-Gówniaro? Sama mogłabyś być córką ojca.-powiedziała z ironią.
-Przestańcie. Proszę was. Będziemy razem mieszkać, więc musicie się jakoś dogadać.-powiedział spokojnym tonem Waldemar.
-Nie tato, nie będziemy razem mieszkać. Albo ta szm*ta albo ja!
-Marcelina. Nie wybiorę pomiędzy wami. Ty jesteś moją córką, a Magda miłością życia i...
-Nie kończ. Wyprowadzam się!-krzyknęła i szybko pobiegła do samochodu.
Od kilku godzin bez celu jeździła po mieście. Nie miała gdzie się podziać. Pojechała do hotelu na obrzeżach.
Zameldowała się i poszła do pokoju. Wzięła szybki prysznic i wyjęła żyletkę-jako jedyna nigdy jej nie opuszczała i nie zawodziła. Przejechała nią po nadgarstku i pozwoliła krwi swobodnie spływać po jej dłoniach. Wycięła sobie kolejne serce. Na jej rękach było już wiele blizn. Różne napisy, wzory. To wszytko pomagało jej przezwyciężyć ból, który odczuwała. Ubrała się i zeszła na kolację. Wszystkie stoliki były pozajmowane. Jedynie przy jednym było wolne miejsce. Zamówiła jajecznicę i poszła do stolika.
-Wolne?-zapytała
-Dla takiej ślicznotki zawsze.-odpowiedział mężczyzna w czarnych okularach.
Zjadła posiłek i odeszła od stołu. W drodze powrotnej do pokoju ktoś złapał ją za nadgarstki. Zabolało, miała na nich świeże rany.
-Puść mnie! To boli-powiedziała
-Już. Widzę, że masz jakieś problemy. Szukasz pracy?-zapytał ten sam mężczyzna, który siedział przy stoliku.
-Może. Co cię to w ogóle obchodzi?-zapytała poirytowana
-Maciek jestem. A ty?
-Marcelina.
-Chodź porozmawiamy.-powiedział, złapał ją za rękę i poszedł z nią do jego pokoju.
-Jaka miała być ta praca?-zapytała po chwili milczenia.
-Dobrze płatna.-odpowiedział z perfidnym uśmiechem.
-Ale jaka?-zapytała podnosząc ton.
-Taka ładna dziewczyna jak ty może łatwo i szybko zarobić. Szukamy takich jak ty-powiedział bawiąc się kosmykiem jej włosów.
-Mam być dzi*ką.! Śmieszny jesteś-powiedziała i chciała wyjść z pomieszczenia.
-Zaczekaj. Pamiętaj, że dużo na tym zarobisz. Jakbyś zmieniła zdanie to jestem tu do jutra do 15.
-Cześć.-powiedziała sucho i wyszła. Wróciła do pokoju i zaczęła poważnie zastanawiać się nad propozycją Maćka. A może to ma sens? I tak przecież bez studiów nie znajdę dobrze płatnej pracy. I tak nie zrobię nikomu wstydu, bo nie ma osoby, której by na mnie zależało. Przed snem dużo jeszcze myślała o tym wszystkim. Zadawała sobie po raz setny pytanie: Może jednak spróbuję? Po ponad godzinie zmorzył ją sen.

Łukasz
-Stary co jest?-zapytał przyjaciela Kuba.
-Szkoda gadać. Jedziemy na zgrupowanie, a ja nie mam z kim zostawić Sary. I nie mów mi, że Aga może się nią zająć, bo i tak już nadużywam waszej dobroci. Muszę znaleźć jakąś opiekunkę, a w ostateczności dać ją do tego przedszkola.-powiedział załamy
-Jak wolisz. Zapytam Agi o tą dziewczynę co zostawała z Oliwką. Może ma jeszcze numer.
-Dzięki Kuba. Napijesz się?-zapytał pokazując koledze butelkę.
-Nie, dzięki. Wracam do domu. A ty nie przesadź, bo rano musisz jechać po Sarę.
-Wiem. Pa
-Do jutra. Trzymaj się.-odpowiedział i wyszedł.
Łukasz nie posłuchał rad przyjaciela. Całą noc siedział i pił. Tylko to dawało mu chwilę ucieczki od tego wszystkiego. Od problemów i samotności. W dodatku ta kontuzja i niepewność czy zagra w najbliższych meczach. Ten natłok wszystkiego niszczył go od środka.

______________________________________________________
mamy pierwszy rozdział. Jeśli komuś przeszkadzają wulgaryzmy itp.
to przepraszam, ale w opowiadaniu często będą pojawiały się
takie słowa.
Jeśli czytacie to zostawcie po sobie komentarz. Nie wiem czy jest sens
pisać nowe opowiadanie, bo jeśli nie byłoby czytelników to nie, ale jak
chociaż kilka osób się tym zainteresowało to jest mi bardzo miło. :)

środa, 20 lutego 2013

Prolog

 Marcelina
Nie masz czasami wrażenia, że wszystko dzieje się an przekór Tobie? Że nikomu na Tobie nie zależy? Że jeśli odeszłabyś z tego świata nikt nie uroniłby nawet łzy? Ja mam tak od zawsze. Miałam 4 lata jak zgięła moja mama. To było traumatyczne. Może jeśli nie musiałaby po mnie przyjechać do szkoły baletowej to nic by się nie stał? Żyłaby i mogłabym ją codziennie widywać, śmiać się i z nią rozmawiać. Nie wiem... ale jedno nie daje mi spokoju dlaczego ona a nie ja? Byłyśmy w tym samochodzie razem. Dlaczego ja byłam tylko poobijana a ona odeszła? Dlaczego?!
Od dłuższego czasu jedynym ratunkiem od tego wszystkiego jest żyletka. Ten moment, w którym to robię jest taki bezproblemowy, zwyczajny. Dokładnie pamiętam dzień, w którym to wszystko się zaczęło.
24 grudnia 2007 roku. Wigilia a ja musiałam spędzać ten dzień sama. Ojciec był u swojej nowej dziewczyny, a Marcin z Aśką u jej rodziców. Nie mogłam zrozumieć jak moi jedyni najbliżsi mogli mnie zostawić samą w taki dzień. Poszłam do łazienki i ze złości uderzyłam z pięści w lustro. Szkoło rozprysło się po całym pomieszczeniu. Wzięłam jeden kawałek i ze łzami w oczach przejechałam po nadgarstku. Bolało, okropnie bolało, ale pozwoliło zapomnieć o wewnętrznej pustce i samotności. Od tamtego dnia robię to za każdym razem gdy jest mi źle, więc bardzo często. Ojciec tego nie zauważył, Marcin też, a Paulina jak to Paulina zakręcona i nigdy na to nie zwracała uwagi, jednak ostatnio zobaczyła rany na mojej ręce i o to się pokłóciłyśmy. Nie rozmawiamy ze sobą od ponad 2 miesięcy. Aśka kilka razy pytała o moje problemy, ale jej pomoc ograniczała się na odpowiedzi: "nie martw się, będzie dobrze". Łatwo jej mówic, bo to nie jej problemy.

Łukasz
Dwa miesiące. Mijają równe dwa miesiące odkąd rozwiodłem się z Ewą. Nie zadzwoniła nawet raz, żeby zapytać o Sarę. Nie miałem do niej już żalu o to, że mnie zostawiła, ale o to, że nie interesuje się własnym dzieckiem. Szczerze? Nadal za nią tęsknię. Może już jej nie kocham, ale fakt, iż byliśmy ze sobą 9 lat nie jest do przeoczenia. Przez taki okres czasu przyzwyczajasz się do kogoś. Tak było w moim przypadku. Dziwnie mi jest samotnie spędzać wieczory i nie mieć z kim dzielić się radościami. Jednak mam dla kogo żyć. Sara to wspaniałe dziecko. Wulkan energii, ale i uczuć. Strasznie ją kocham i nie wyobrażam sobie bez niej życia. Jest lekiem na każde smutek, porażkę i zło. Przy niej świat z szarego staje się kolorowym.


______________________________________________________
Takie małe wprowadzenie. :) Mam nadzieję, że się wam spodoba.
Rozdziały będę dodawała dwa razy w tygodniu, jeśli czas mi pozwoli to
częściej :)

Bohaterowie

                                                                 Marcelina Wasilewska.
                                          Na pozór poukładana dziewiętnastolatka, mająca życie
                                          usłane różami. Ojciec trener reprezentacji Polski, brat
                                          piłkarz...ale brakuje jej jednego miłości. Mając 4 lata
                                          straciła matkę, już wtedy nie wierzyła w szczęście,
                                          później chłopak, który okazał się być egoistą....
                                          jest przekonana, że w życiu nie spotka jej już nic dobrego.

                                                                   Łukasz Piszczek
                                                      28-latek, który kilka miesięcy temu
                                                      rozwiódł się z żoną i samotnie wycho-
                                                      wuje córkę-Sarę. Uczciwość to jego
                                                      drugie imię. Wierzy, że w życiu spotka
                                                      go jeszcze miłość.

                                                                   Marcin Wasilewski
                                                         Brat Marceliny, pomimo tego, że
                                                         on mieszka w Belgii, a ona w Żorach
                                                         to nadal mają ze sobą dobre kontakty.

W opowiadaniu wystąpią również:
-Kuba Błaszczykowski i jego żona-Agata
-Robert Lewandowski
-Joanna Wasilewska(żona Marcina)
-Wojciech Szczęsny
-Artur Boruc
-Waldemar Fornalik(ojciec Marceliny i Marcina-jego dzieci mają nazwisko po matce)
-Sara Piszczek(córka Łukasza)
-Paulina Kowalska(przyjaciółka Marceliny, od pewnego czasu źle się między nimi dzieje)
To są bohaterowie, którzy będą dość często pojawiać się w opowiadaniu :)
Oprócz nich będzie reszta piłkarzy reprezentacji, BVB i może was to zaskoczy Realu Madryt(ale dopiero później).